... po porodzie! Najmłodszy jest już na świecie jakiś czas. Nie za długo bo dwa tygodnie, ale w skali mikro (bo teraz tylko taką skalą da się operować) zdarzyło się dużo.
Dzisiejszy wpis zacznę od Jaśka. Chłopak bardzo wyrósł i się zmienił. Przynajmniej dla mnie są to duże zmiany. Jego ciało przestaje (właściwie to przestało jakiś czas temu, ale...) wyglądać dziecinnie, a staje się chłopięce. Twarz mu wydoroślała i pierwszy wąsik puścił. Zaczyna mieć problemy z alkoholem i nie wiem czy jak ostatnio wrócił po północy czy nie czułem od niego maryśki... Oczywiście ostatnie półtora zdania to żart, ale to może tylko kwestia czasu. Hymmm.
W temacie zmian; Franco dostał miejsce w samochodzie z tyłu obok Mady więc Żon musiał dostać miejsce nowe. Jak myślicie, gdzie siedzi? Z przodu obok ojca, oczywiście.
Pierwsza instalacja na nowym miejscu. Wyraz twarzy jak zwykle, nie wzruszony...
Aby zmienić trochę klimaty, a przy okazji zobaczyć to i owo wybraliśmy się na Plac Litewski. Jeszcze bez Frania, bo on dopiero miał kilka dni i nie nadawał się wtedy na spacery. Zobaczył Janek fontannę (właściwie to omiótł ją wzrokiem) i nie wywarła na nim wrażenia. Żadnego. Natomiast kamyczki obok fontanny były fantastyczne!
Oprócz macania, można także kamulce ponosić. I równowagę ćwiczyć. Albo sztukę upadania. Jasia lub kamieni.
Mało bym zapomniał. Duże wrażenie na Starszym wywarła kurtyna wodna zamontowana przy Placu, niedaleko Krakowskiego (tego dnia było upalnie). Szkoda tylko, że to wrażenie nie do końca było pozytywne, zresztą sami zobaczcie...
Taaak. Co tam w domu? Franio jest fajny. Dużo mógł bym pisać o tym małym przylepcu. Nie zrobię tego jednak, ponieważ nie chcę zapeszać. Na prawdę jest ok.
Jakiś czas temu "internet obiegła" fota z naszym Młodym słodko podpartym rączkami i jeszcze słodszym biustem Mady. Tu natomiast dodam fotę z tej samej sesji ale z innego ujęcia. "Tak tak, bardzo zajmujące..."
Jasiek jest bardzo przyjazny Franiowi. Już nawet stara się go uczyć różnych różności. "Tak pachnie życie... Ale, że psem czy skarpetą?"
W końcu nadszedł ten dzień i wybraliśmy się na rodzinny spacer. Pierwszy! Franco był spokojny, a Żon bardzo go wspierał (to oczywiście ściema, ale jedna wspólna focia wyszła). "I tak właśnie wygląda świat! Mów do ręki, ja wracam!"
Na koniec słit focia naszego najnajnajmłodszego.
Przez te wszystkie wierszyki i książeczki które czytam ostatnio, zastanawiam się czy samemu nie napisać dzieciom jakiejś wierszo-powiastki. Może lepiej nie, pewnie już za samego tego bloga dzieci mnie wyślą do domu starców na jesień życia...
Tacy sami, a but między nami...
OdpowiedzUsuń