środa, 19 czerwca 2013

Francisco Antonio i Mentosy na NFZ

   Po krótkiej przerwie wracamy do naszego ulubionego tematu, majsterkowania wysoko-głębinowego. A nie, dzieci. Tematu dzieci, właśnie. Jak tytuł wskazuje, nasz nowy Młody (stary Młody od teraz będzie nazywany Starszym w naszych opowiastkach) od dziś w formie prawnej (czyli zgłoszony do USC) nazywa się Franciszek Antoni N. Jak by ktoś się pytał "a czemu tak", no to spokojnie odpowiadam, że drugie imię otrzymał po patronie dnia urodzenia (podobnie do Żonego - Andrzeja), natomiast pierwsze imię, bo tak. To chyba tyle w kwestii wyjaśnienia...
   Jako ciekawostkę dodam, że Żon ma takie samo imię jak mój dziadek od strony ojca, natomiast Franko ma takie samo imię jak mój pradziadek, również od strony ojca. A żeby dodać całej sprawie pikanterii oświadczam, że imienia ani pierwszego ani drugiego ja nie wybierałem. Co nie zmienia faktu, że oba bardzo mi się podobają.

Ojciec Radosny. Młody jakoś mniej...


   Zanim ciąg dalszy o Antonio, kilka słów o Starszym. Łobuzuje... A co gorsza to dopiero początek! Nie, nie zrozumcie mnie źle, generalnie większość czasu to dość spokojne dziecko. Niestety w trudniejszych chwilach zapala się w nim diabełek i nic się nie chce słuchać, wręcz przeciwnie, specjalnie robi na odwrót. Jest, co prawda, przy tym taki uroczy... ale ciapa to bym mu dał powąchać. Oczywiście, nie wprowadził bym tego w czyn, ale... I tak to zostawmy.

Małpka na wybiegu.


   W temacie małpek i wybiegów; Starszy lubi znęcać ehhh, bawić się z osobami które leżą i odpoczywają. Z miną beznamiętnego okrutnika (jak wygląda taka mina zobaczy każdy czytając poprzedni wpis) włazi, rzuca się na człowieka i depcze. To chyba normalne prawda?

   Mało skuteczna próba obrony. Czy inaczej, skuteczna na chwilę.


  Od wczorajszego popołudnia jesteśmy już w komplecie w domu. Franco zachowuje się jak na dziecię w jego wieku przystało. Je, śpi i sra. Czasem płacze, ale generalnie to bardzo spokojne (przynajmniej do tej pory) dziecko. Jasiek przyjął go bardzo wylewnie jak na niego, mianowicie po pewnym czasie sam z siebie pogłaskał go po głowie(!). Generalnie zachowuje sceptyczne zainteresowanie, ale nie zazdrość czy agresję (przynajmniej jeszcze...).

   Welcome home, Budy!


      A tu proszzz, aktywny Franio.


   Powolnymi krokami docieramy do końca tematu. Ogólnie jest miodzio. Męcząco, ale na nic innego bym tych chwil nie zamienił. Teraz tylko czas, czas, czas...

   Fota międzypokoleniowa.


   Na koniec anegdotka. Z porodówki oczywiście. Gdy Magi wychodziła spod prysznica już mocno skurczami umordowana, spotkała zaraz za drzwiami swoją położną i lekarza (boug wie jakiej specjalizacji).
Patrzą na nią i płyną w te oto słowa: Coś słabo wyglądasz, chyba już Cię mocno skurcze biorą... Masz, zjedz mentosa! Nie, dziękuję, co chwilę sobie ssę miętówkę... Bierz! To na NFZ!
   No i co miała zrobić? Wzięła.

Dobranoc Państwu.


3 komentarze:

  1. Raz, dwa i po sprawie! Magda w domu super.
    Imię nam się podoba a historia z imionami też ciekawa. U nas coraz lepiej więc niedługo Was odwiedzimy z naszą "małpką"(lol)

    OdpowiedzUsuń
  2. Serdecznie zapraszamy jak tylko będziecie mogli. Jutro Ewa przychodzi przed południem ale jedno nie przeszkadza drugiemu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. A drugie imię Franciszka to Antoni - czyli Twój dziadek od strony mamy :) Trzeba by sprawdzić jak miał na imię jego ojciec, bo jeśli Andrzej?!
    Ale hojność lekarska mnie powaliła.

    OdpowiedzUsuń