Gdy weszliśmy do klatki dałem mu go aby niósł (i miał się czym zająć). Dostał do ręki, patrzy na obrazek. Odwróciłem się do Franka aby go z wózka wyjąć, a po chwili słyszę.... Janek w płacz. I to tak żałosny, jak by mu kto skórę zdzierał. Uspokajam go, bo już widzę oczyma wyobraźni sąsiadów wychodzących spytać o co chodzi. Pytam w końcu już nieco uspokojonego Jasia czy się czego przestraszył. Patrzę na i tak sobie myślę, że to może ten kaczorek, taka mina sroga. Janek nie potwierdza i nie zaprzecza. W końcu mówi: Bo piesek... Bo piesek nie ma... miski.
Przekonywanie, że tam ma rzeczkę i z niej może się napić jakoś do niego nie przemówiły.
(Mała zamiana ról. Franek świetnie się trzymał.)
Miało być krótko, a pisze to i piszę...
Pe eN.
Czytam wpis, zaciekawiona treścią schodzę oczami niżej, napięcie i ciekawość rośnie. Zerkam na zamieszczoną ilustrację. Jasiek potrafi zaskoczyć, każdy szczegół ważny. Tym razem : bo piesek nie ma miski – wpatruję się w obrazek
OdpowiedzUsuńi wierzcie albo nie - nie widzę pieska. Może forma zdrobniała, kazała mi wpatrywać się w najmniejsze elementy, może „diabeł ogonem nakrył”, ups, ale się nakręciłam no…. - wreszcie widzę – co za ulga :-))