piątek, 6 grudnia 2013

A cio tam?

   Usprawiedliwiać tak rzadkich wpisów nie ma sensu. Jest to fakt i należy się z tym pogodzić. Z resztą, może tak jest lepiej... Wystarczy tej samokrytyki, do tematu!
 
(Średnio uważny obserwator spostrzeże czwartą osobę na zdjęciu.)

   Chłopaki rosną jak na dobrej odżywce białkowej (powiedziałbym jak na drożdżach, ale to stare i niemodne i w kieszeniach... eee), relacje między nimi to historia bardzo bogata i ciągle rozwojowa. Obaj są sobą zaciekawieni i serdeczni wobec siebie. Franek się uspokaja jak Janek jest w pobliżu, pojawiają się początki wspólnej zabawy. Może później napiszę o tym więcej.

(Te laska, podpaska ci klaska ! Bii Biiip!)

   Całkiem niedawno Babcia młodych, uczyła Żona zaczepiać Frania teksem "Co tam?" Janek oczywiście bardzo się wkręcił, i zagadywał swoim "Aciotam?" wpierw Frania, później każdego kto się napatoczył. Bardzo to jest zabawne. Hehe... później...
   Franek obudził się dziś rano (w okolicach 5.30) i zaczął gadać jak Janek! Oczywiście jak Janek mamroczący, ale to już nie jest prychanie i ewentualne gaga, tylko blablata? ta!. Ciężko powtórzyć. 


   A propos kółka, wczoraj byliśmy na basenie we czwórkę w Spa na Orkana. Janek był tam drugi raz, Franek pierwszy (w ogóle). Było świetnie, Franio jeszcze nie zapomniał, że kiedyś ciągle pływał i radził sobie znakomicie. Janek jako ten bardziej sceptyczny, zachowywał rozsądny dystans, ale pod koniec dawał się nawet podrzucać w wodzie, więc wyprawę można dodać do aktywności udanych, następna pewnie w przyszłym tygodniu. 

(Może to i nie basen, ale ryba w wodzie jest.)

   Trochę o urodzinach. Jak może niektórym wiadomo Janek 30ego obchodził swoje drugie urodziny. Byli goście, prezenty i tort. Po raz kolejny przekonuje się, że Janek to taki Czesio, "Przeżywa w sobie - w Czesiu". Czyli radość widoczna, to nie jest Janka drugie imię, tylko Andrzej. No nic, może parę slajdów...

 (Ta czapka... Żonu w niej chodził większość imprezy. Widocznie poczuwał się do roli  Jubilata)

(Super! Ale co to?)

(Frania bardzo bawiły i ciekawiły balony. Jak na zdjęciu)

(Najlepszy element z otrzymywania prezentów - rozpakowywanie. Jak najdrobniej.)

Syn Młodszy robi się coraz aktywniejszy. Przewracanie (choć turlanie było by może lepszym określeniem) odbywa się zawsze i przy każdej okazji jak tylko jest przestrzeń. Jak jej niema to też, dlatego nie ma opcji zostawienia go samego na przewijaku lub bujaczku bez przypinania. Jeszcze nie siada i nie próbuje. Czasem mam wrażenie, że szybciej pomoże sobie nogami przy wstawaniu niż rękami. 

(Że ja, w tym? To siedzenie czy nocnik jest?!)

(No po prostu Woo Hoo!)

   Jeszcze o Janku słów kilka. Synek od pewnego czasu lubi wymieniać osoby które aktualnie przebywają w jego towarzystwie. "A tym Mama, Tata, hał, Siasia!" Lubi też mówić co jest duże, a co małe. Na przykład mówi "Siasia małuł, tata duża". Niezwykłe takie rozmowy. Jest tego sporo więcej, ale nie sposób wymienić, może Mada mnie uzupełni lub poprawi w jakimś swoim wpisie.
  Na koniec krótka historia. Dziś rano udało mi się na chwilę urwać na "tron". Siedzę sobie, myślę o sposobach na podbicie świata, a tu nagle słyszę kroki... Myślę sobie, Janek idzie sprawdzić jak idzie tacie... Nie myliłem się, otwierają się z impetem drzwi od wygódki, a Janek do mnie z wielkim uśmiechem "A cio tam?!" Nauki Babci nie poszły w las...

(Moje dwa Skarby, dzięki memu Największemu Skarbowi... 123.)

That's all Folks!

czwartek, 24 października 2013

Lista płaczów Jaśka.

   Dlaczego ja płaczę?! No właśnie, dlaczego? Wiele razy zadawaliśmy (i zadajemy) sobie takie pytanie i niestety z wielką przykrością musimy stwierdzić, że w wielu przypadkach jest to nie do ustalenia. Jasiek jako emocjonalny gość, denerwuje się i martwi z różnych przyczyn. I to dość często. Dlatego, na kanwie ostatniego wpisu Mady ("Dzień"), ja dodaję ten oto tekst - podsumowanie dnia płaczów Jaśka. "Lista płaczów" była uzupełniania przez nas oboje, ale to mi dane jest przekonwertować ją, ku potomności, na formę elektroniczną.
   Zanim jednak przejdziemy do faktów, kilka słów wyjaśnienia. Na liście papierowej wpisy były pisane z punktu widzenia różnych osób (Jaśka, mojego lub Magdy), dlatego aby była jako taka jasność, pozamieniam wszystko na pierwszą osobę - moją. Zdjęcia które wrzucam na okraszenie tekstu, jak sami zobaczycie, nie mają za wiele wspólnego z samymi wpisami, są raczej kolażem ostatnich zdarzeń i okoliczności. Enjoy!

(Antylopa w swym naturalnym środowisku)

7.43 - płacze, bo nie pozwoliłem mu otworzyć drzwi od ubikacji gdy w niej siedziałem (zamknąłem drzwi na zamek).
7.45 - płacze, bo nie dałem mu pić wczorajszego picia (takie z nocy).

(My mamy, a Ty nie!)

7.46 - płacze, bo nie chciałem go wziąć na ręce gdy myłem bidon po wczorajszym piciu.
9.18 - płacze, bo zatrzymałem go w ostatniej chwili gdy chciał się przeciskać obok stołka z gorącą kawą.
Od red. - 9.19 - ledwo powstrzymuje płacz, bo widzi prawie kipiącego tatę sprzątającego rozlaną kawę.


9.21 - płacze, bo zepsuł pudełeczko które dostał na pociechę po rozlaniu kawy.
9.27 - płacze, bo babcia wytarła mu gile z nosa.

(Jestem więźniem swoich emocji...)

9.36 - płacze, bo nie mógł wejść do sypialni dziadków. To nawet nie to, żeby ktoś mu zabraniał, po prostu nie mógł otworzyć klamki.
10.36 - płacze, bo biegnąc jak stado dzikich jeży nie trafił w objęcia Mamy.

(Dziabąg.)

11.23 - płacze, bo nie chce zdjąć spodni które mu przymierzałem w PEPCO.
12.14 - płacze, bo przewrócił się na chodniku. Dość równym chodniku.
12.16 - płacze, bo nie może się zdecydować czy chce siedzieć na wózku czy iść spacerkiem.

 (Chyba pierwsze czytanie z takim zainteresowaniem Franka.)

12.25 - płacze, bo nie chciał wsiąść do windy. Czasem dostaje takiego stuporu (jak chyba każde dziecko...) i ani w tę ani w tę. Nerwy jak liny na Golden Bridge.
15.35 - płacze, bo się obudził po drzemce (częsta okoliczność, mniej więcej pół na pół).

(Nieco zmęczony Janek na początku "wesela Niedzielnego".)

17.47 - płacze, bo wszedł w część stołka w którą się nie wchodzi i utknął (szkoda, że zdjęcia wtedy nie zrobiłem...).
18.32 - płacze, bo Mada na popołudniowym spacerze wiozła go wózkiem po schodach, a chciał piechotą.

 (A oni myślą, że to Franek...)

19.15 - płacze, bo się wywrócił na dywanie.
20.16 - płacze z łóżka. To niestety częste. 

(All-see, ultra-violet eye.)

   Tak się prezentuje dzienna "Lista płaczów" naszego Jasieczka. Wiadomo - nie jest to dzień w stu procentach reprezentatywny, ponieważ nie co dzień płacze on aż tak często. Czasem są dni w ogóle bez jednej łezki (choć trudno jest mi w tej chwili podać konkretny przykład...). Trzeba jednak przyznać, że - być może, są dni jeszcze bardziej płaczliwe. Jeśli przyjdzie nam do głowy jeszcze jakiś koncept podsumowań i lub list - bez wątpienia znajdzie on ujście w którymś z naszych blogów. Tym czasem - do następnego!

Tata!

wtorek, 22 października 2013

W międzyczasie.

   Pomiędzy wpisami (ponieważ jest już otwarty koncept myśli dłuższej - kolejnej), co by moi fani (ha!) o mnie nie zapomnieli, dodam słów kilka. Franek dość często przewraca się z boku na bok lub nawet z pleców na brzuch. Robi to z coraz większą łatwością i przyjemnością, przez co należy rozumieć, że powoli i bez strachu odkrywa świat po swojemu. Całkiem ładnie chwyta zabawki w ręce i dużo się uśmiecha. No słodziak po prostu.
   U Jaśka z nowości niby nic w szerokim aspekcie, ale dużo w szczególikach. Zaczyna kończyć zwroty w wierszach, np. Ktoś czyta:- Na tapczanie siedzi..., a Jasiek kończy: - LEN!, - Nic nie robi cały... - DZEN!, itd. Fajne jest takie rzeczowe mówienie, a nie blablablabla, putaputaputa.
   Natomiast z dużych rzeczy - Paweł i Aneta wzięli ślub 19ego października 2013ego roku o 11.20 (właściwie 30 bo było opóźnienie)! Tak, to prawda, byliśmy świadkami. Z zabawnych zdarzeń warto nadmienić Jaśka, który to zaraz po przysiędze z płaczem przebiegł całą sale w poprzek. Nie zmienia to faktu, że przez cały czas wcześniej starał się być spokojny i się słuchać.

(Wyślizgnęło mi się pióro z ręki, a Zosia cyk fotkę!)

   Póki co zrobili tylko cywilny, ale i kościelny mają zamiar wziąć, podobno nawet w przyszłym roku, ale póki co - cicho sza!
   Na dziś to tyle. Franek mi płacze na kocu, Zosia z Jaśkiem na spacerze, a Magda na korkach. Na osłodę jedno z niewielu zdjęć naszej czwórki.


  Do następnego. W tajemnicy dodam, że podliczyliśmy Jaśka pod pewnym kontem... Szczegóły wkrótce!

Tata!

sobota, 21 września 2013

Co wpis, na myśl przychodzi mi ten sam tytuł:

   Zmiany! Mada w swoich ostatnich logach zamieściła większość informacji o nowościach w naszej rodzinie, więc może napisze coś, czego żonu tam nie wpisała... Dalej nie mam pracy! Wow! Heheh. Taki żarcik. Życiowy. Generalnie... albo nie, żadnego generalizowania.
   Ja. Ostatnimi tygodniami 'sportuję się'. Nie zmieniłem nawyków żywieniowych (niestety), ale bardzo regularnie biegam i od ostatnich dziesięciu dni robię trening aerobowy pewnego złego człowieka z galaktyki bardzo, bardzo daleko. I oczywiście współtworzę opiekę nad domowym przedszkolem. I szukam pracy.

(Na lotnisku mnie nie chcą.)

   Ty. Mada też ma różne aktywności poza żłobkowe. Wróciła do tańca - chodzi na locking i hip-hop dwa razy w tygodniu. W związku z karmieniem ma dość rygorystyczną dietę i pomimo, że mogła by już ją nieco poszerzać o rzeczy niezdrowe, twardo się trzyma. Podziwiam ją.

(Na szczycie ślizgawki czai się rozmazany Żon. Ale była zabawa!)

   On 1. Poza sposobami mówienia o których pisze Mada, Żon lubi powtarzać. Co prawda, robi to na swój sposób, ale ze sporą dozą zdziwienia - można go zrozumieć. Jego rozwój mowy jest zadziwiający, ale jeszcze bardziej niesamowite jest jego socjalizowanie się. Nasz mały dzikus zaczyna łaknąć kontaktu z innym dzieckiem! Moim (i nie tylko moim) zdaniem, bardzo dużo dały ostatnie spotkania z siostrą stryjeczną Alą. Jeśli mi się uda to wstawię filmik z jego zabaw na 'bezpiecznym placu' w CH.

(Heh, trzeba było dalej postawić...)

   On 2. Franco Wan Basten. Francisco Antonio Juarez. Kawał chłopa. Ustawił nas sobie w swój system funkcjonowania (szczęśliwie jest dość zbieżny z naszym - uf!). Bardzo lubi jak ktoś go zagaduje, ba! Wymaga tego, ale tak czy inaczej jest słodziak. Mocno się ślini, je swoje ręce tak często i namiętnie, że czasem się zastanawiam czy nie jest kanibalem. Samokanibalem. He he. 

(Nomnomnom...)

   W ramach równości obywatelskiej, jeszcze jeden Franio we własnej osobie:


Czas na film! Jasiek zgłuszył panienkę i zaciągną ją do chałupy. Obrotny chłopak.


   Na dziś to już wszystko. No, czymcie się!

 

niedziela, 1 września 2013

Wakacje w wakacjach po wakacjach.

   Cóż za szczyt umysłowego wysiłku z mej strony, owy tytuł dzisiejszego odcinka! Wybitne, zaiste. Ostatni miesiąc wakacji zaowocował ponad tysiącem zdjęć i filmików tematycznych łącznie (z aparatu naszego i teściów). Z oczywistych względów niemożliwym jest zaprezentować tu choć 10% z tej kolekcji, dlatego moi czytelnicy, musicie zaspokoić swe oczęta marnym jednym czy dwoma procentami.
  Wstęp jak wstęp - trochę treści przed zdjęciami trzeba wklepać. Co nowego? Dzieci rosną. Zmian dużo, ale jak sądzę, mają one główne znaczenie dla nas - rodziców. A to jedno ma więcej włosków czy ponad 6,5 kg w 2,5 miesiącu życia. A to drugie rozpoznaje sporo liter i liczb, a nawet je wypowiada na głos. A to jeden mało Madzie do oka nie nasikał (szczęśliwie zabrakło mocy w pompce, ale.... milimetry!). A to drugi takiego klocka zasadzi, że nie tylko w pokoju, ale i mieszkaniu ciężko wytrzymać. Takie tam radości i smutki rodziców. Janek w sposób rozbrajający gania muchy po pokoju. Podpatrzył to u nas i jak widzi muchę lub inne latające to macha na to ręką i mówi "sia, sia!". Sprawa jest bardziej rozbudowana, ale nie wszystko da się opisać. W każdym razie słodkie to jest. Franek fantastycznie się patrzy i uśmiecha, prowadzi oczami a nawet głową za interesującym obiektem czy dźwiękiem. Potrafi nawet tak się wygiąć w łuk, że kładzie się na boku. Odlot jak to wszystko szybko się zmienia.
   Wszystkie zdjęcia są z wakacji w Białce nad jeziorem Bialskim. Tak to jezioro się fachowo nazywa (podobno). Czy wrzucę wszystkie zdjęcia przygotowane / nominowane do pokazania? Wątpię, jest ich około trzydziestu... Zdjęcia dzielę pod względem kombinacji osobowych: dzieci pojedynczo, dzieci razem, potem dzieci z rodzicami (mną i Madą), następnie z dziadkami i na koniec sodomia i gomoria (czyli różne kombinacje osobowe).

   Luz bluz nad wodą. Prajwet pool i czasem moczę kostki. Taki krejzol jestem.


   Takie tam w mym kabrio.


   To są pierwsze wakacje kiedy Jasiek je lody. Naturalnie nie dostaje całego dla siebie, ale chyba nie czuje się pokrzywdzony...


(Don Alfonso...)

   Jasiek (o czym czasem zdarza mi się zapomnieć) jest ciągle naprawdę małym dzieckiem. Dalej sporo nie rozumie bądź się tym nie przejmuje. Wywód mógł by być dłuższy, ale po co? Niech za wszystko świadczy to zdjęcie, proszę...

 (szczęśliwie nie wyjadał... na naszych oczach ;)
 
   Rozmarzony Żon w dżdżysty dzień.


   Czas przejść do Frania. Młody siłą rzeczy ma mniej zdjęć niż Jan. Jasiek po prostu jest wszędzie, a Franek jest tak bardziej... stabilny.

   When you're smiling world will smile with you :)


   Magda gdy robiła to zdjęcie, chciała uchwycić krople mleka w kąciku ust. Wyszło... sami zobaczcie.


   Zdjęcia wspólne chłopaków zredukowałem do jednego. W sumie to nawet nie wiem czy było ich więcej. Pewnie tak...
   Wcześniej pisałem, że Janek fajnie odnosi się do Młodego, prawda? Nic się nie zmieniło. Ani plus, ani minus. Po prostu jest super.


   Czas na parę ujęć rodzic-dziecko. Na pierwszy ognień leci Franek i jego urokliwość niemowlęca.

(Oooo...) 

(Coż to leci - ptak, samolot...?) 

   Żyrafa, sam upolowałem.


   Ta chustka pojawi się jeszcze, ale na kimś innym.


   Jasiek, co by nie było, to bardzo fotogeniczny gość. Na poniższym zdjęciu dzielnie znosi oczyszczanie kolana po ntym lądowaniu "na supermena". Całkiem poważnie, tu akurat wygląda jęcząco, lecz muszę go pochwalić. W czasie całego wyjazdu musiałem mu kilkukrotnie czyścić różne miejsca na ciele spirytusem salicylowym i generalnie - spokój grabarza. W zasadzie lepiej znosi czyszczenie rany niż powiedzeniu mu "nie" kiedy bierze coś, czego nie chcemy aby brał.


   Radość z huśtania. Sprawa jest znana więc nie rozpisuje się. Z innej beczki - to huśtawka z ruchomą podłogą! Już takich nie robią...


   Zapiekanka z żywą białą kapustą. Bardzo oryginalne danie. Janek pierwszego gryza wypluł. A tatuś musi...


(123)

   Teraz dwa dość specyficzne zdjęcia. Na pierwszym Super Żon (polecam analizę zdjęcia na powiększeniu) i jego Dziki Ojciec na tle logo ośrodka.


  Na tym zdjęciu wyjątkowo tylko ja z żoną. Relaks na werandzie.


   Czas na ujęcia z dziadkami. Są nieautoryzowane więc nie wiem czy nie będę musiał ich usunąć... Ale! Pierwsze zdjęcie bardzo mi się podoba ze względu na walory estetyczne. Janek już nieco śpiący, a babcia dzielnie walczy.


Jedno z moich ulubionych. Powrót do domku w czasie lekkiego deszczu. Dziadek przykrył wnuczę swoim polarem.


   Tu zdjęcie exclusive - pradzio czyta prawnukowi praksążkę. Nawet nagrał się filmik gdzie pradzio czyta "Idzie niebo". Takie rzeczy nie zdarzają się często.


   Jasio zazdrości noszenia na rękach. 


   Dla dociekliwych - na zdjęciu jest nie tylko starszy. Ktoś jeszcze się tu ukrył. Zgadniecie kto? Przypomniało mi się, Janek lubi bawić się sprejami (i nie tylko). Oczywiście na podstawie podglądania nas, chodzi później i powtarza czynności. Wszystko zaczęło się od odkurzania kurzu w domu i psikaniem "pronto". Teraz powtarza i inne czynności, jak na przykład widoczny na zdjęciu płyn na komary - nosi i psika na siebie lub innych. Naturalnie, wcale nie piska w rzeczywistości tylko wydaje z siebie dźwięki "psi, psi".


Poranki. Na wyjeździe bywało różnie. Czasem wstawałem pierwszy aby biegać, czasem braliśmy Jaśka do łóżka. Fanie było.


   To tyle (wreszcie!). Generalnie, wyjazd był bardzo udany, na długo zapamiętam robienie grilla (robiłem go przez ten czas około siedmiu razy) i kładzenie się spać przed dziesiątą. I jeszcze coś - "Będzie, będzie zabawa, będzie się działo i znowu nocy będzie mało... ". W tym miejscu pozdrawiam naszych sąsiadów z domku obok. Bo z samochodu stojącego 5 metrów od domku z pewnością lepiej słuchać muzykę...
   
   Na koniec bonus. Na ośrodek przyjechał Prawdziwy Klasyczny Harlejowiec na choperze. I Żon ma z nim zdjęcie jak siedzi na maszynie! Zobaczcie.


  Do następnego.