sobota, 6 stycznia 2018

Trzech Króli 3

Witam we wspaniałym 2018 roku! Zgodnie z obietnicą z poprzedniej wiadomości, nowy post w nowym roku. Poprzednio opisałem Nową Świecka Tradycję, więc tym razem daruję sobie szczegóły.
Nowy Rok, nowa fota! 



Jasiek w tym roku bojkotował zdjęcie. Wierzcie lub nie, to jest najlepsze z jakiś dwudziestu.

Jako bonus, poniżej link do animacji z fotek tegorocznych obchodów 3K.



Wszystkim Wam Kochani Życzę Wszystkiego Najlepszego. O.


Pe eN.

piątek, 6 stycznia 2017

Trzech Króli Return.

O Nowej Świeckiej Tradycji już pisałem, dziś 6 stycznia. Jest kontynuacja na Nowy Rok, kolejność chronologiczna.


2013 Lipiec. Robakowatość Franka chyba nigdy nie przestanie mnie zadziwiać.

2015. Mam półtora roku i mam gdzieś wasze zdjęcia!

2016. Nikomu nie mówcie; Magda znów chce mieć długie włosy.

2017. Już po kąpieli, świerzynka sprzed chwili.


   Do 2018!

Może coś w międzyczasie napiszę...


Pe eN.

niedziela, 13 listopada 2016

Spiida.

To słowo dało mi sporo do myślenia. Jasiek to bardzo ciekawa osoba. Na co dzień zachowuje się niby dalej tak jak małe dziecko, ale wystarczy uważniej przyjrzeć się temu co i dlaczego robi aby zobaczyć jak dużo ten chłopak "rozkminia". Słowo z tytułu. Już któryś dzień słyszałem od Jaśka przy bajkach wieczornych, że 'wiedział że Spiid wygra', Spiid to, Spiid tamto. Poświęciłem dziś chwilę aby zobaczyć czym tak się emocjonuje. Okazało się (czego można się domyśleć), że chodzi o samochód. Z napisem na boku Speed. Prędkość, szybkość, jak kto woli. Jego "imię", nie jest wymienianie w samej bajce. A jednak tak go nazywał. Czyli przeczytał napis, dodatkowo na angielską modłę, ponieważ zamiast ee wymawia ii. Widocznie nie zapoznał się z wymową, lub sam uważa że tak powinno być, ale on celowo wymawia w słowie dwa i. Sp-i-i- d.
Dało mi to do myślenia o innych sytuacjach, gdzie wypowiadał się na jakiś temat lingwistyczny. Chłopak nie chwali się jak małpka, że coś przeczytał. On zadaje pytania.

- Tato, co to jest 'tos'.
- Tos, Jasiu? nie wiem co to jest tos...
- No tos! Men-tos!

No jasne. Czasem tak dzieli słowa i zastanawia się nad znaczeniem, dlaczego takie słowo powstało i z czego. Taki typek.

To tyle na dziś, pap.

Pe eN.

p.s. - ci co się znają proszę o info, to normalne dla dzieciaków w tym wieku, co? ;)

środa, 19 października 2016

Czego oczy nie widzą.

Tego nie zobaczą. Odnosi się to do kompletnego braku zdjęć z okresu od wakacji do teraz. W ciągu tych kilku miesięcy kilkukrotnie zmieniałem aparat, ktoś mi ukradł kartę z telefonu (wtf?!), byliśmy w szpitalu oraz wiele innych. No nie było kiedy pykać fotek. A teraz, choć może bym znalazł jedno lub dwa, jak na złość nie mogę znaleźć kabla usb.

Franek od września, wespół z Jankiem, chodzą kolektywnie do jednej państwowej placówki opiekuńczo-wychowawczej. Dla nas, duże ułatwienie zarówno czasowe jak i finansowe. Wstyd gadać ile kosztuje prywatne przedszkole. Obaj są bardzo dzielni. Franek, jak po niego przychodzę, to często są to pierwsze słowa jakie obwieszcza: Byłem dzielny! Bo był. Był też dzielny w szpitalu w ciągu prawie dwutygodniowego pobytu. Wył za każdym razem jak pielęgniarka lub lekarka się do niego zbliżała, tak bardzo ceni sobie swoją autonomię. Nie chcę! Będzie bolało! W innych chwilach jednak, kochany plaster. Był dzielny. 
Jasiek przeżywa kolejne etapy rozwoju. Ostatnio odwalił piękną tragedię w 2 aktach. Nie za długie, zapraszam:

Ja - tata Janka
Janek - syn taty Janka
Magda - mama Janka, żona taty Janka

Akt I

Akcja odbywa się w oraz obok świeżo zapakowanego samochodu pod miejscem zamieszkania Ja i Janka. Po przedszkolu, wszyscy zmęczeni, szczególnie Ja.

Ja: Jasiek wysiadaj z samochodu, rozepnij pas.
Powiedział Ja zachęcającym głosem do Janka.
Janek: Rozepnij!
Ja: Janeczku. Choć, proszę...
Janek: ROZEPNIJ!!!
Ja patrzy w niebo, wygląda jak by sprawdzał czy widzi sępa, orła czy samolot. Możliwe też, że zbierał siły.
Ja: Chyba ktoś zapomniał jak rozmawiać.
Janek: Bleblebleble ble...
Ja znalazł w drzwiach Janka gumkę recepturkę, widocznie wpadł na pomysł, ponieważ ponownie się odezwał biorąc gumkę do ręki.
Ja: Wiesz co można z tym zrobić? Wycelować i w coś strzelić!
Janek: DAJ MI GUMKĘ!!!
Ja: Rozepnij pas, wysiądź...
Janek wreszcie wysiada, widać jednak, że jedyne co go interesuje to gumka.
Janek: Daj mi gumkę.
Ja: Może jakieś odpowiednie słowo?
Janek: GUMKĘ!!
Ja bezceremonialnie strzela gumką na schody, które są nieopodal. Janek szybko biegnie po zdobycz porywając ją i krzycząc.
Janek: Zabrałeś mi gumkę, zabrałeś mi gumkę!!!! AAAAABuuuUUUUUU
Ja: Nic Ci nie zabrałem, leżała w drzwiach. Nawet mnie o nią nie poprosiłeś tylko się wydzierałeś.
Janek: ZABRAŁEŚ MI GUMKĘ!!! BBBBuuuUUUUuuUUAAAAAAaa
Ja: Oddaj mi tę gumkę. Teraz! 1... 2...
Janek ze szlochem oddaje gumkę.

Akt II

Dom Ja, Janka i Magdy, wszyscy są w przedpokoju. Akcja rozpoczyna się od razu z wejścia. Janek wchodzi ze szlochem, Ja dziwnie się uśmiecha, Magda w widocznej konsternacji.

Magda: Jasiu, co się stało kochanie?
Janek: BBBuuuuUUuuuUUBBBBuuuuAAaaaa
Ja: No właśnie Jasiu, powiedz mamie co się stało.
Janek: Buuuu....
Chwilę trwa impas, wtem znów odzywa się Ja.
Ja: Jest problem, Janek twierdzi, że...
Janek: ZABRAŁEŚ MI GUMKĘ!!
Ja: Nie prawda, znalazłem w drzwiach, dał bym Ci ją, ale zamiast poprosić zachowywałeś się nie grzecznie...
Janek: Tata zabrał mi gumkę i nie chciał mi dać!

Kurtyna. 

To była chyba pierwsza akcja tego typu z tak bezczelnym zachowaniem plus płacze i fochy. całe szczęście szybko minęło i póki co, nie wróciło.

Aktualnie jestem w domu od początku tygodnia z Jankiem, ponieważ tym razem on zachorował. Szczęśliwie lekko, bez antybiola. Ale w domu zostać trzeba.

Byłem znów we Wro. Poza zwyczajowym party-hard do białego świtu (nie ma to jak czekać na ławce w parku na wschód słońca, który nie nadejdzie, bo chmury za gęste), byłem pierwszy raz w profesjonalnym domu strachów. Mega wypas. Może kiedyś zrobię oddzielny wpis z tego. W każdym razie, było warto. 

Na koniec wrzucam parę zdjęć z ostatnich kilku miesięcy. O tak o, panem et circenses. 



Jasiek przestraszył się pawianów w Warszawskim Zoo. Na co Franek "Ale że co?"



Ulubiona, swojego czasu, zabawa chłopaków. Podrzucanie nogami opadającego materaca.



Pomyślicie - ustawka. A ja Wam powiem, nie! tak było na prawdę! Zachowałem się przy tym jak typowy wyrodny rodzic, najgorszego autoramentu paparazzi polujący na moment. Biedak walnął się w nogę i musiał przycupnąć. A tatuś? Pstryk fotę!



Ruchome Wydmy w Słowińskim Parku. Miejsce supcio. Ale to dobry moment na prostą matematykę: Wejście do Parku - 6 zł. Jeśli chcesz pojechać meleksem - 12 zł. Rowerem 8 zł. Chyba że piechotą lub własny rower to jedz. No Jedz no! Poza nieciekawym tarasem widokowym reszta atrakcji na trasie płatna minimum po 12 zł. Docieramy na sam koniec - Ruchome wydmy. Wejście 16 zł od dorosłego, 7,50 zł od niemowlęcia. W sumie dobrze, że nie pobierali opłaty za dzieci w brzuchu. Ale już PłIS się za takich weźmie! Każdy zapłaci! Albo ma przedstawić zaświadczenie o nie byciu w ciąży (bo jak by inaczej), płatne. Wydawane tylko w miejscu urodzenia.


Nie pójdę! Tak będę leżał! Nie zje mnie, z gipsu jest!



Srające mamuty. Wyprane w Płerwolu.



No! Czymcie się!


Idę, bo mi zaraz dwie dziury w plecach się wywiercą. Z tego miejsca pozdrawiam Panią O Której Mowa!


Bywajcie,

Pe eN.

środa, 6 stycznia 2016

Tradycja!

Czas zapoczątkować Nową Świecką Tradycję. W zasadzie zapoczątkowała ją Mada rok temu (CLICK), ale czym była by tradycja bez powtórzeń!

Trzech Króli i Królowa :)

2013 Lipiec. Fakt, nie styczeń, ale to zapoczątkowało serię.

2015 Trzech Króli i Królowa.

2016. Tego nie widać, ale tym razem to Janek strzelił focha.


   Tym razem to tyle. Baj baj.

Pe eN.

niedziela, 11 października 2015

Step forward.

Jesień pełną gębą, u nas samo życie. Szukam pracy, Mada lepi pierogi, chłopcy się bawią. Leniwa niedziela.
Janek siedzi przede mną z zeszytem i pisze. Opowiadania.
Zobaczcie sami...


W komciach możecie próbować rozszyfrować co napisał.

Franiowi glut leci z nosa leniwą strużką, nie jest to jednak problem dla dobrej zabawy. Np wsiadają do szafy razem lub na zmianę i jeżdżą windą. Ganiają się, bawią w pieski (nawet parę razy mi aportowali).

Każdy ma swoje hobby... 

Nie wiem co pisać więc nie napiszę więcej. Jeszcze parę fotek w bonusie.

W przedszkolu na Jasia mówią Janek. Tylko tak, aby nie mylić z drugim Jasiem.

Z drobną pomocą...

Łazienki jesienią.

Ah, na koniec, wiecie co mówił na tym zdjęciu Franek? 

Dwa daki! Colejna zagadka...


Do następnego, Pe eN. 


piątek, 11 września 2015

Coś się kończy, coś się zaczyna.

   Truizm, wiem. Dziś będzie trochę wesoło, trochę nostalgicznie, trochę metafizycznie. Witajcie w świecie mojej psychiki. Muahahaha!
   Nie pisałem, bo jestem leniwy. Jak komuś taka odpowiedz nie wystarcza, to dodam, że nie miałem czasu. Dlaczego? Bo jestem leniwy.
   Od czerwca do września wydarzyło się... Wróć! Inaczej. Nie wiem, czy kiedykolwiek w moim dotychczasowym życiu, w tak relatywnie krótkim czasie przeżyłem tyle emocji co przez te kilka miesięcy. Tak różnorodnych, tak trudnych i tak przyjemnych zarazem.
   W związku z mnogością typów zdarzeń, podzielę je na: żona i dzieci, reszta rodziny. Może coś wpadnie w bonusie...

Na terenie naszego prywatnego-zamkniętego-z-ochroną-i-w-ogóle-wypasowego-mega osiedla.

Akt I. Ma-Donna z dzieciątkami.

   Dzieciątkami! Pffff! Te małe dzikusy okres niemowlęcy, czy nawet wczesnodziecięcy mają dawno za sobą. Skala zmian... Trudno to opisać, ale się postaram.

To nic, że się dopiero obudziłem, ciasto - zawsze!

   Franek. Kochaś recytuje alfabet po polsku czy angielsku jako śpiewanki przy zabawie resorakami. Co oznacza, że rozpoznaje i czyta wszystkie litery i cyfry gdzie tylko je zobaczy. W zasadzie, dla mnie to już katowanie. "JEDEN! Tak Franiu, jeden. DWFA? Pewnie zaraz gdzieś będzie... TCSY!!! TCSSYYY!!! Tak, trzy. CTELI? CTERI! TAM CTERI!" Itd... Tak na marginesie, on naprawdę wszystko co mówi, mówi wielkimi literami. Caps Lock mu się zaciął. Mówi dwu, trzy "słowowe" zdania. np: DWFA KAR! Pięknie śpiewa, bardzo rytmicznie. Często przy różnych czynnościach śpiewa sobie nursery rymes z jutuba (wheels on the bus, twinkle little star, itp.).

Trochę Franio, trochę Aniołek.

   Lubi w ramach zabawy wkurzać Jaśka, przepychając się z nim lub zabierając coś, np. flamastry którymi tamten pisze. Kiedy czytamy książki najbardziej interesują go cyferki na stronach lub pierwsze litery wierszy, takie duże. Dalej się budzi przed szóstą, ale chyba trochę się przyzwyczajam bo nie przeszkadza mi to tak bardzo jak kiedyś.Nie pytajcie jednak o to Mady. Możecie poznać rozbieżne opinie. Z wyglądu zmienił się bardzo. Będą zdjęcia to zobaczycie. Ruchowo i manualnie też całkiem inne dziecko. Wszędzie sięga, ale nie wszystko rozumie, czy raczej chce rozumieć. Bunt dwulatka w pełni. Nic się nie słucha, wszystko SIAM! Jeszcze prawie nic sam nie umie ale wszystko SIAM!!!! AAAAAAAA!!!!

Nic nie widziałem, nic nie słyszałem...

   Janek. O kochani... Postaram się skomasować i nie rozpisywać. Będzie trudno. Jaś czyta. Co prawda, nie siedzi i nie przegląda dodatków do Wyborczej czy Polityki, ale zdanie kilkuwyrazowe lekko dukając przeczyta. Często mówi jakieś słowo, potem je literuje. Nie tylko czyta, ale też pisze. Czasem przy trudniejszych połyka pojedyncze litery, ale nikt mu ich nie dyktuje. Sam z głowy sobie coś wymyśla, a potem zapisuje. Np. razu pewnego z Frankiem obłożyli klockami lEgo całą, dogorywającą, Magdę. Janek tak stał, popatrzył i powiedział - Jesteś cała w klockach! Idę to namalować!. Po chwili przychodzi z zeszytem, a tam napisane "Mama-klockwa". Magda go poprawiła, to napisał już sam dobrze "Tata-klockowy". Skubany nawet odmienia.

Cóż... Jasiek.

   Jednak nie tylko literki mu w głowie. Chłopak dodaje. Pisze sobie na kartce np. 3+8=11. Sam sobie dodaje dowolne kombinacje cyfr do 20. Z głowy. Zabawne jest jego używanie niektórych słów z angielskiego. Nie mówi 'równa się' tylko 'iquls' (equals). Niby czemu nie, tak wygodniej. Też odejmuje, ale to idzie mu nieco trudniej.

Dobra mina nie jest zła...

... szczególnie w towarzystwie. 

   Przedszkole. Choć dopiero niecałe dwa tygodnie minęły, to zmiana w dziecku niewyobrażalna. Nie ma co kryć, mieliśmy duże obawy przed jego przedszkolem. Nie tylko my zresztą. Okazało się jednak (jak dotychczas), że dziecko przyjęło to bardziej dojrzale niż mogliśmy marzyć. Pierwsze kilka dni był płacz przy rozstawaniu, ale przy odbieraniu to tylko, że przedszkole jest fajne, było fajnie i się bawiłem. Teraz to już bez żadnych problemów wchodzi na sale, mówi 'dzień dobry' i do zabawek. No szok! Nasz wstydliwy Jasio. Ehh...

... 374!...


   Mada. W związku z niejawnością pewnych informacji, powiem tylko, że jestem pełen podziwu dla niej, jej ciężkiej pracy i wiary. Oby tak dalej. Dziś jest na wyjeździe integracyjnym. Franek śpi, Janek w przedszkolu, pranie nie ściągnięte, gary nie umyte, a ja sobie piszę... Jupi!


Niestety wystarczyłem ja jeden aby bez problemu przeważyć ich troje. Snif.

   Mada pracuje gdzie pracowała. Przez okres wakacyjny byliśmy kilka razy w Lublinie. Spędziliśmy z pięć nocy w Białce nad jeziorkiem, cudnie. Koniec urlopu zaznaczył się jednak bardzo smutno. Nasza przyszłość uległa sporej zmianie.

Białka rulezzz.

Akt II. Rodzina nie tylko ze zdjęcia.

   W życiu rodzinnym nastąpiło kilka znaczących tąpnięć. Wymienię kilka w kolejności znaczenia, czyli od końca. Kupiliśmy jeździło. Piętnastoletnią Subarkę Forestera. Może i stare auto, ale jeździ, ma gaz i mogę o sobie powiedzieć, że mam wysublimowany i wysoce estetyczny gust. Zawsze to wiedziałem, he! Co samochód ma do rodziny, zapytacie? Możemy w końcu wozić w 2-3h całą naszą ferajnę do 'ogrodu pięknych dziecięcych wspomnień i ciepła rodzinnego' jakim jest Lublin. Co więcej, zero w tym sarkazmu. Po czasie tułaczek, naprawdę zaczynamy doceniać nasze rodzinne miasto i możliwość szybkiego dotarcia tam. Dziękuję za pomoc w nabyciu samochodu mojej sista, jej mężowi oraz (last but not least) rodzicom mej lubej. Bez was to by się nie udało.

Nie zejdziemy!

Zdjęcie wstawiłem głównie przez minę Frania. Zaznaczam, wcale się nie bał.

   Wcześniej wspominałem o kłopotach po wakacjach. Nie chcę się rozpisywać, ale fakt należy zaznaczyć. Po dziewięciu wspólnie spędzonych latach, pożegnaliśmy Krowę. Dość naglę upadł na zdrowiu, niestety nie dało się go podciągnąć. Jeszcze raz dziękuję Monice, naszej Pani Weterynarz, za pomoc i oddanie sprawie. Krowa miał około 12 lat, mieliśmy go niewiele krócej niż znam się z Madą. Oby był gdzieś tam Psi raj...

Jedno z ostatnich zdjęć z Krową.

   Teraz sprawa pierwszej wagi. Nagle, z przyczyn do końca nie znanych (przynajmniej mi), zmarła ciocia Mady - Basia. Ciocia Tarocia była niezwykłą osobą. Charyzmatyczna, przy tym ciepła i troskliwa, zawsze można było na nią liczyć. Wiele razy nam pomogła, nigdy nie musiała. To jak wiele znaczyła dla Magdy, najbliższej rodziny, jest nie do opisania. Kilka dni temu rozmawialiśmy z Magdą o niej. Przypomniało mi się, jak chyba jeszcze w tamtym roku położyła dla mnie karty. To w zasadzie był chyba pierwszy i jak sądzę ostatni raz, gdy ktoś dla mnie stawiał tarota. Poza kilkoma sprawami których już nie do końca pamiętam, zostało mi w głowie, że Ciocia Tarocia przepowiedziała mi wrzesień jako początek nowego dla mnie okresu. Nie chcę poruszać szczegółów, ale Ciocu, jeśli możesz to poczuć lub przeczytać - miałaś rację. Coś się skończyło. Coś się zaczyna.

Epilog. Exegi Monumentum.

   Nigdy nie wiesz, jaka myśl, słowo czy zdarzenie ruszy lawinę o szumnej nazwie 'zmiany'. Ja mam poczucie, że dla mnie taka lawina ruszyła. I nie tylko dla mnie. U Mady coś drgnęło w zupełnie inną stronę, chłopcy cały czas się zmieniają. Chcę być, chcę pamiętać.

Niewielka część wyliczeń matematycznych Jasia. Domyślam się, że chodzi o przejęcie władzy nad Światem. Tym Światem.

Na koniec kilka anegdotek. Nie są nowe, ale z tego okresu.

   - Choć Franiu, musimy zmienić pieluchę, masz kupę... Franek! FRAAAAANNEEEEKK!! - wołam z łazienki gdzie go przewijam zwyczajowo. Gonitwa po domu, on ucieka ja go gonię. Po którym tam okrążeniu poddaje się, siadam wkurzony i zniechęcony. Wtem słyszę z łazienki - Tato jestem! Tato jeeeesteeeem!!
Dwulatki...

   Jaś - Patrz tato jaki piękny rysunek narysowałem! Tu jest muzyka o morzu!.
Aha...

   Chłopcy zrobili spory bałagan w dużym pokoju. Obieram im jabłko, a w międzyczasie poprosiłem Janka aby posprzątał. Franek siedzi mi na plecach, bardziej aby się go pozbyć, mówię aby poszedł pomóc Jasiowi w sprzątaniu, na co Janek - Nie musi mi pomagać, tylko mam małe ręce więc muszę powoli.
Powoli ale zrobił.

   Janek miał (dawno już się nie zdarzyło), że zmyślał różne absurdalne rzeczy, oto jedna z perełek - Paweł potrzebuje pomocy! Nie ma zabawek, nie ma ubrań, nie ma telewizora, nie ma jedzenia... Mamy naprawdę ogromny problem!
Tam tam tam ta daaam!!! (Peg + Cat)


   Będzie tego, pozdrawiam wszystkich którym chciało się to czytać. Zwyczajowo zachęcam do komentowania.

Pe eN.