(Janek straszy.)
To magiczne słowo najczęściej pojawia się w towarzystwie garstki słów łączonych. Sianio nie, tylko Jasio! Nie Sianiu, ziostaw nocnik! Nie Sianiu, nie jedź ciapa! Oraz, czy też raczej, przede wszystkim - To nie (Siania), to Jasia! To Jasia! To Jasia!! TO JASIA!!!
(Nieprzejęty Sianio.)
Franek nie przejmuje się za bardzo hałasami nad uchem. Bardziej docenia bliskość i obecność starszego brata, nad jego ewentualne krzyki. A Janek potrafi uczynić istny cyrk, już tylko jak Franek przemieszcza się w jego kierunku. Generalnie Jasiek lubi obecność Franka, troszczy się o niego, mówi o nim i interesuje się. To jest po prostu boskie. Ale jeśli Janek bawi się armią swoich samochodów to Sianio robi za wroga. Kropka.
Mam jeszcze parę wspomnień z pogranicza słowa nie, ale to nie o to chodzi aby co wpis podsumowania robić.
(Sztuczny uśmiech Janka, temat na inny wpis.)
Słowo na koniec, wszystkie efekty widoczne na zdjęciach są wynikiem funkcji w aparacie, a nie moja pracą pozalekcyjną. Zwyczajnie nie mam ochoty i czasu na poprawianie fotek.
Do następnego,
Pe eN.
Sprawdzonym sposobem rodziców dwulatków jest dawanie wyboru pomiędzy dwoma rzeczami obok głównego tematu a nie zadawanie pytań zamkniętych wprost ;) Magda pewnie wie, chociażby po tym kursie dla rodziców. Np. idziemy na spacer w tym swetrze czy w tej bluzie? Zamiast czy w ogóle chcesz iść na spacer. Będziesz jadł zupę tą łyżką czy tamtą? Zamiast: czy będziesz jadł teraz zupę. Będziesz sam mył zęby czy ja mam Ci umyć? Zamiast: czy idziemy się myć? Coś jak to. Sorry, mam nadzieję, że nie odbierasz to jako wymądrzanie. Metoda sprawdzona, którą się dzielę. Jak już poniesie Cię brawura, to nawet możesz zapytać czy da się pobawić Sianiowi czerwonym czy zielonym samochodzikiem ;)
OdpowiedzUsuńSłuszna uwaga. Do dobrych rodziców jeszcze nam daleko, choć staramy się ulepszać. Całkiem niedawno rozmawialiśmy o temacie 'książki rozmowowo-dzieciowej', że warto sobie ją przeczytać. Raz, jeszcze raz i jeszcze raz. Ta wiedza ulatuje z głowy i wraca (najczęściej) zła rutyna wyniesiona z domu. Natomiast co do wpisu bezpośrednio - tekst napisałem jako wspomnienie humorystyczne, na ile nas stać, staramy się stosować 'inne' podejście do tych problemów. Nie mniej jednak, dzięki jeszcze raz za przypomnienie.
OdpowiedzUsuń