Ok, skoro już się wszyscy pośmiali i atmosfera się nieco rozluźniła możemy przejść do treści. Wiadomo, bo zawsze tak jest, że działo się, oj działo! Święta, sylwester, codzienna walka z rzeczywistością, jest o czym pisać. A jako że każdy walczy z rzeczywistością na swój unikalny sposób, napiszę słów kilka o Naszym Ulubionym Temacie - Dzieci. Mada napisała dużo ciekawego, polecam zajrzeć do niej, ale i ja się trochę wykażę.
Te Święta, z technicznego puku widzenia, są Żona trzecimi Świętami. W dalszym ciągu jednak ciężko poznać na ile on rozumie o co chodzi. Niby fajnie, że coś się dzieje, ale Janek ma raczej odczucie wszechogarniającego chaosu, ma problemy ze spaniem i generalnie więcej nerwów niż radości. A przynajmniej tak to z zewnątrz wygląda.
(If i where a rich man... czyli czwarty Kjól)
Byliśmy na Zabawie Choinkowej w pełnym składzie. Zabawa przednia, styl Jaśkowy "Cant touch this!" (kto czytał wpis Mady ten wie). Zresztą, nie ważny styl, ważne że była radocha!
(Sala Gimnastyczna Party!)
(Takie tam z Mikusiem z rąsi)
Trochę o Franiu. W moim odczuciu zmienił się bardzo. I z wyglądu i z zachowania. Zaczyna VooDoo z ręką, podobnie do Jaśka gdy był młody. Znaczy się, młodszy niż jest. Fran robi szpagat w powietrzu. Poważnie. Znaczy się, jak leży na plecach i wyciąga nogi rękami na boki to wygląda jak szpagat, a w powietrzu, bo przecież nie dotyka nogami podłogi...
(I znaczy, że co? Że to gwiazda? Haha! Ty tata to niezły jajcarz jesteś!)
Byliśmy też całą rodziną na Sylwestrze u Romanowych. Romanowów. Romanow. U Andrzeja, Moniki i Igi. Było super (jak na imprezę nocną z małymi dziećmi), graliśmy z zabawne gry i rozważaliśmy problemy życiowo-narodowe. Jak to Polacy po alkoholu mają.
(Dywan LÄBORG TÅSTRUP z aktualnej kolekcji naszego północnego sąsiada)
(Dobra rura nie jest zła...)
Chłopcy świetnie się razem dogadują, pewnie dzięki braku jakiejkolwiek płaszczyzny językowej. Jasiek lubi się wygłupiać wokół Frania, a najmłodszego to bardzo bawi. Piękny widok.
(Leżę, leżę, "położyłem" się jak zwierzę...)
Czas na anegdotkę odcinka. Jedziemy sobie w komplecie samochodem, wracamy skądś, nie ważne skąd. Janek ostatnio jeździ z przodu, najczęściej razem ze mną. Ja, jako człowiek spokojny i cichego serca z pokorą odnoszę się do przeciwności na drodze, może czasem Made poniesie, ale mnie - nigdy!
I tak, zatrzymuje się przed przejściem aby przepuścić pieszych. Jeden pieszy nieco się ociągał, a jak już prawie był po drugiej stronie to nagle Janek wypalił : "NO IDŹ!!"
Nie wiem skąd mu to przyszło do głowy, naprawdę nie wiem...
(Dżizusy Czechowskie)
To do następnego. Pe eN