sobota, 11 stycznia 2014

Nowy, nowy!

   Witam Najdroższych czytelników w tym wspaniałym Nowym Roku. Na brak inspiracji nie mogę narzekać, raczej na brak czasu. Teraz, gdy to piszę, powinien robić co najmniej kilka innych czynności, dlatego czujcie się wyróżnieni faktem, że poświęcam specjalnie dla Was mój cenny czas. Ha!
   Ok, skoro już się wszyscy pośmiali i atmosfera się nieco rozluźniła możemy przejść do treści. Wiadomo, bo zawsze tak jest, że działo się, oj działo! Święta, sylwester, codzienna walka z rzeczywistością, jest o czym pisać. A jako że każdy walczy z rzeczywistością na swój unikalny sposób, napiszę słów kilka o Naszym Ulubionym Temacie - Dzieci. Mada napisała dużo ciekawego, polecam zajrzeć do niej, ale i ja się trochę wykażę.
   Te Święta, z technicznego puku widzenia, są Żona trzecimi Świętami. W dalszym ciągu jednak ciężko poznać na ile on rozumie o co chodzi. Niby fajnie, że coś się dzieje, ale Janek ma raczej odczucie wszechogarniającego chaosu, ma problemy ze spaniem i generalnie więcej nerwów niż radości. A przynajmniej tak to z zewnątrz wygląda.

(If i where a rich man... czyli czwarty Kjól)

   Byliśmy na Zabawie Choinkowej w pełnym składzie. Zabawa przednia, styl Jaśkowy "Cant touch this!" (kto czytał wpis Mady ten wie). Zresztą, nie ważny styl, ważne że była radocha!

(Sala Gimnastyczna Party!)

(Takie tam z Mikusiem z rąsi)

   Trochę o Franiu. W moim odczuciu zmienił się bardzo. I z wyglądu i z zachowania. Zaczyna VooDoo z ręką, podobnie do Jaśka gdy był młody. Znaczy się, młodszy niż jest. Fran robi szpagat w powietrzu. Poważnie. Znaczy się, jak leży na plecach i wyciąga nogi rękami na boki to wygląda jak szpagat, a w powietrzu, bo przecież nie dotyka nogami podłogi...

(I znaczy, że co? Że to gwiazda? Haha! Ty tata to niezły jajcarz jesteś!)

   Byliśmy też całą rodziną na Sylwestrze u Romanowych. Romanowów. Romanow. U Andrzeja, Moniki i Igi. Było super (jak na imprezę nocną z małymi dziećmi), graliśmy z zabawne gry i rozważaliśmy problemy życiowo-narodowe. Jak to Polacy po alkoholu mają.

(Dywan LÄBORG TÅSTRUP z aktualnej kolekcji naszego północnego sąsiada)

(Dobra rura nie jest zła...)

   Chłopcy świetnie się razem dogadują, pewnie dzięki braku jakiejkolwiek płaszczyzny językowej. Jasiek lubi się wygłupiać wokół Frania, a najmłodszego to bardzo bawi. Piękny widok. 

(Leżę, leżę, "położyłem" się jak zwierzę...)

   Czas na anegdotkę odcinka. Jedziemy sobie w komplecie samochodem, wracamy skądś, nie ważne skąd. Janek ostatnio jeździ z przodu, najczęściej razem ze mną. Ja, jako człowiek spokojny i cichego serca z pokorą odnoszę się do przeciwności na drodze, może czasem Made poniesie, ale mnie - nigdy!
   I tak, zatrzymuje się przed przejściem aby przepuścić pieszych. Jeden pieszy nieco się ociągał, a jak już prawie był po drugiej stronie to nagle Janek wypalił : "NO IDŹ!!"
   Nie wiem skąd mu to przyszło do głowy, naprawdę nie wiem...

(Dżizusy Czechowskie)

To do następnego. Pe eN